![]() |
| Źródło własne: Mój portret Adama z superowym filtrem |
Adam Lambert zagościł w moim życiu w 2010 roku. Dzisiaj, po tych sześciu latach moja miłość do niego odrodziła się na nowo, ze zdwojoną siłą. Ten rok, jak do tej pory, był bardzo Lambertowy. Dwa razy widziałam go na żywo, ale wróćmy do samego początku.
Pamiętam to bardzo dobrze. W trzeciej klasie gimnazjum na wolnej lekcji słuchałam z koleżanką radia, w którym puszczono Whataya want from me. Podobała mi się bardzo ta piosenka, więc zapytałam się koleżanki kto to śpiewa. Okazało się, że niejaki Adam Lambert. Pierwsze słyszę. Coś mi wtedy o nim opowiedziała, pamiętam słowo gej i przystojny #thatstrue. Wtedy byłam trochę innego zdania, ale na bardzo krótko. Wizualnie nie spodobał mi się w ogóle. Ale zaczęłyśmy oglądać teledyski, filmiki, no i się zaczęło.
Nie miałam wtedy dostępu do internetu w domu, więc żeby ściągnąć płytę musiałam jakoś zrobić internet. Podłączyłam telefon do komputera, coś poklikałam i zadziałało. Od tamtej pory namiętnie słuchałam całej płyty i idolowych coverów. Zakochałam się w głosie Adama, a w szczególności w jego wysokich dźwiękach #eargasm. Czułam wtedy hmm.. dumę i może troszkę poczucie wyższości, a to dlatego, że w przeciwieństwie do większości ludzi znałam więcej niż dwie piosenki puszczane w rozgłośniach radiowych. Teraz wydaje mi si to strasznie głupie.
Przez chwilę prowadziłam nawet coś na kształt fanklubu na Naszej Klasie. Szybko mi się znudziło, ze względu na trudności w prowadzeniu takiego konta (trzeba było albo zapraszać ludzi do znajomych albo zadowalać się fikcyjnymi kontami).
Później przyszło liceum i mały kryzys. Zmienił mi się gust muzyczny. Z Dody i Feela #lol przerzuciłam się na Metallicę itp. Lambert też na tym ucierpiał. Niestety. Zaniedbałam go i to bardzo. Zaniedbałam go tak, że przegapiłam drugą płytę. Nie licząc słyszanych tu i ówdzie singli, które szczerze mówiąc nie przypadły mi wtedy do gustu. Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że czasami się gdzieś tam Adam wkręcił do playlisty. Z tą myślą czuję się jakoś lepiej :)
Najfajniejsza część mojej i Adama historii zaczyna się tutaj. Jest rok 2015, jeszcze przed erą Ghost Town, "odkryłam" Trespassing. Ta płyta jest genialna. Tytułowe Trespassing, Runnin', Outlaws of love są jednymi z moich ulubionych piosenek Adama.
Premiery kolejnej płyty już nie przegapiłam, czekałam na nią bardzo. Oszalałam na punkcie Ghost Town, jak cały świat zresztą. Wiedziałam, że nowy album będzie mistrzostwem świata i tak też się stało.
Kiedy zobaczyłam na Facebooku, że Adam przyjedzie do Polski z trasą koncertową promującą The Original High, wiedziałam, że na tym koncercie będę. Bilet nabyłam od razu po rozpoczęciu sprzedaży.
Koncert był niesamowity. Najlepszy na jakim byłam, a biorę tu pod uwagę wszystkie 9 koncertów mojej ukochanej Comy. Czekanie od 7.30 przed Torwarem, gdzie koncert zaczął się po 21, tylko spotęgowało odczucia. Na pełną relację z koncertu jest już za późno, minęło za dużo czasu i trudno byłoby mi całość w miarę dobrze odtworzyć.
Najbardziej zapadło mi w pamięci rozpoczynające koncert Evil in the nihgt, ciemność, rozbłysk świateł i śpiewający Adam my life flashed before my eyes... :)
Przemowa Adama, w której znalazły się te przepiękne słowa:
My heart is ghost town but I think right now it's becoming alive again... because of PolandNigdy też nie zapomnę niesamowitych reakcji publiczności na każde wypowiedziane przez Lamberta zdanie. Z taką ilością pisków i okrzyków radości nie spotkałam do tej pory na żadnym koncercie. Oczywiście nie mogę nie wspomnieć o wspólnym odśpiewaniu Trespassing. Adam był nami wszystkimi zachwycony. Lubię sobie czasami wrócić do nagrania upamiętniającego tą chwilę. Po reakcji Adama widać, że był szczęśliwy. Cieszę się, że mogłam się przyczynić chociaż trochę do jego szczęścia.
![]() |
| Tweet Adama po koncercie w Warszawie |
TOH Tour - Trespassing, Warszawa 2016. Autor: riddle601b
Długo przed koncertem w Warszawie wiedziałam, że w czerwcu zobaczę Adama po raz drugi, tym razem wraz z zespołem Queen. Koncert podczas Life Festival w Oświęcimiu był moją pierwszą przygodą z formacją QAL. Ogromnie żałuję, że nie byłam na poprzednim koncercie w Krakowie (żałuje tym bardziej, że powód był tak głupi, że aż szkoda mówić. Nie poszłam ponieważ...nie chciałam iść sama. Nie chciałam iść sama na tak świetny koncert, który odbywał się w mieście, w którym mieszkam. WTF. A rok potem pojechałam sama do Warszawy :D).
W Oświęcimiu byłam z kuzynką (która nie znała Adama, a po koncercie była nim zachwycona). Na wstępie wspomnieć muszę, chociaż w kilku zdaniach, o artystach występujących przed Queenem, którzy w doskonały sposób wprowadzili publiczność w koncertowy nastrój. Po pierwsze Taco Hemingway. Kto zna, ten wie - mistrzostwo. Następnie niesamowita dziewczyna z kawałem doskonałego głosu (chciałabym usłyszeć ją w duecie z Adamem) - Ninet Tayeb. Piękna i utalentowana, rozbiła mnie coverem Purple Rain.
Koncert QAL rozpoczął się wraz deszczem, który później przerodził się w ulewę. Ale to w żadnym stopniu nie zniechęciło publiczności, która bawiła się świetnie.
Piosenki Queenu znałam już w dzieciństwie, co jest zasługą mojego taty, który słuchał wtedy ich kaset. Zawsze były obecne, bardziej lub mniej, w słuchanej przez mnie muzyce, więc możliwość usłyszenia tych wielkich hitów na żywo było niesamowitym przeżyciem. Ale wróćmy do Adama, bo to przecież post o nim, a ja powili zaczynam zbaczać z tematu :)
Lambert i Queen to według mnie połączanie idealne. Adam jest darem od Boga. Jego głos, pasujący idealnie do muzyki rockowej, jego ubiór and I also going to say one think that you guys are all thinking right now: my jacket is amazing, teatralność i charyzma czynią go artystą kompletnym.
![]() |
| Źródło własne: Queen + Adam Lambert, Oświęcim 2016 |
Grupa wprowadziła mnie głębiej...jakby to powiedzieć... w życie Adama. Ogarniam teraz dokładniej czym zajmuje się zawodowo (prywatnie również xD). Bo wcześniej to różnie z tym bywało.
Podsumowując, za co kocham Adama?
Za GŁOS - niesamowity, czarujący, przenikający dogłębnie, najlepszy męski głos na świecie.
Za MUZYKĘ, którą tworzy.
Za OSOBOWOŚĆ - szczery, zarazem uprzejmy, strasznie pozytywny człowiek, który swoim śmiechem potrafi poprawić nawet najgorszy dzień.
Za BYCIE SOBĄ - nikogo nie udaje, mówi to co leży mu na sercu, broni tego w co wierzy.
Za WZRUSZENIA, które potrafi wywołać - miałam takie dwa (w moim przypadku to dużo), pierwsze podczas słuchania Outlaws of love - skupiłam się na niej i doszło do mnie, że jest piękna, prawdziwa i smutna..., powód drugiego wzruszenia był co najmniej dziwny, jak teraz o tym pomyślę. Oglądałam filmik z zapowiedzią do holenderskiego The Voice i uzmysłowiłam sobie, że Adam będzie kiedyś legendą (myślę, że dzisiaj nie jest doceniany w takim stopniu na jaki zasługuje), a ja miałam to szczęście mu w tej drodze do stania się legendą towarzyszyć.
Za to że jest taką ŚLICZNĄ KULKĄ.
Ten post trochę odbiegł od tego co zamierzałam napisać. O pewnych rzeczach na pewno zapomniałam wspomnieć, albo ujęłam je w nie dość dobry sposób. Ale mam nadzieję, że główny cel udało mi się osiągnąć. Cieszę się, że muzyka Adama stanęła kiedyś na mojej drodze i później w chwili zwątpienia się obroniła. Cieszę się, że jestem Glambert.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz