Tegoroczny Przystanek Woodstock był moim pierwszym, ale już wiem, że nie ostatnim. Od paru ostatnich lat bardzo chciałam tam być, no i w końcu się udało.
Nasza podróż zaczęła się w środę wieczorem. Po 21 wyruszyliśmy pociągiem z Krakowa do Kostrzyna. Podczas tych 10 godzin podróży w pociągu przez cały czas trwała impreza. Niektórzy nie przejmowali się niczym i jestem pewna, że później nic z tego nie zapamiętali. Współczuje osobom, które musiały później posprzątać wagony...
Pierwszy dzień przebiegł pod znakiem deszczu, w większości czasu ulewy. Zmokłam. Bardzo. Szkoda, bo cały jeden dzień zmarnowany. Udało nam się obejść teren festiwalu, zaliczając, chcąc czy nie, kąpiel błotną. Można było w tym błocie utonąć.
Drugi dzień był o wiele lepszy. Nie padało, więc można był wszystko lepiej oglądnąć. A sobota, pod względem pogody, była już cudowna.
![]() |
| Źródło własne: widok z koła Allegro |

